Rozdział 13
„Bardzo długa noc”
#Niall
W drugi dzień świąt pojechaliśmy we trójkę do
szpitala. Tu też dała się odczuć atmosfera świąt. Na oddziale było bardzo
tłoczno, bo rodziny przyszły by odwiedzić swych bliskich. Poszliśmy do szatni
się przebrać. Gdy zmieniłem ubranie podszedłem do Wendy i przytuliłem ją. Wciąż
była smutna po wczorajszej kłótni z mamą.
-Dasz
radę? – zapytałem wpatrując się w nią
-Tak
-Na
pewno?
-Nie
martw się o mnie. Dam sobie radę. Nic mi nie jest poza tym, że moja matka mnie
nienawidzi
-Wendy
– pogładziłem kciukiem jej policzek
-Jest
dobrze. Jakoś sobie z tym poradzę
Do szatni wszedł dr Parker, a Wendy się ode mnie
odsunęła. Parker na nas spojrzał, ale nic nie powiedział. Zawołał nas
wszystkich do siebie i zaczął swoją zwykłą przed dyżurową przemowę.
-Mamy
dziś na oddziale zamieszanie. Operować będziemy tylko nagłe przypadki. Reszta
operacji została przełożona na przyszły tydzień. Pilnujcie pacjentów, bo będą
się objadać, a część z nich ma jutro zbiegi. Wczoraj jeden próbował uciec do
domu więc nie spuszczać z nich oczu.
-Uciec?
– zapytał George
-Tak.
Miał w domu indyka na kolację i nie chciał jej ominąć więc postanowił uciec.
-Całkowicie
go rozumiem – powiedziałem
-W
takim razie to ty będziesz się go pilnował. Uważaj, bo jest agresywny. Jest coś
jeszcze
-Co?
-Ma
schizofrenię
-Więc
czemu jest na naszym oddziale? Powinien być na psychiatrii
-Bo
mają komplet, a on ma jutro operację. O godz.17 zbierzcie się w Sali
konferencyjnej. Szef ma Wam coś do powiedzenia i robi jakiś poczęstunek. Bierzcie
się do pracy
-Widzimy
się później skarbie – powiedziałem do Wendy, gdy
wychodziliśmy z szatni.
Lekko się do mnie uśmiechnęła. Wiedziałem, że w
głębi duszy cierpi, choć starała się to przede mną ukryć i powtarzała, że
wszystko jest okey.
Rozeszliśmy się do pacjentów. Wszyscy przyjmowali w
salach rodziny: otwierali prezenty, śpiewali kolędy, zajadali się ciasteczkami.
Zapukałem do drzwi i wszedłem do
sali Pana Gordona – pacjenta ze schizofrenią,
którym miałem się dziś zajmować.
-Dzień
dobry. Jestem dr Niall Horan. Jak się Pan dziś czuję?
-Muszę
wracać do domu
-Niestety
nie możemy Pana wypisać. Jutro ma Pan operacje
Pacjent podniósł się z łóżka i stanął obok niego.
-Muszę
stąd wyjść, nie mogę tu zostać. Rodzina na mnie czeka
-Proszę
wrócić do łóżka. Podam Panu leki, a potem zrobimy badania
Odwróciłem się, by wyjść po leki. Zrobiłem kilka
kroków i poczułem jak coś wbija się w moje plecy. Przeraźliwy i nieznośny ból
owładnął całym moim ciałem wypełniając wszystkie jego komórki. Osunąłem się na
podłogę, a wszystko wokół mnie zniknęło.
#Wendy
Byłam u pacjentki, gdy spostrzegłam się, że dochodzi
godz.17. Jej liczna rodzina od pół godziny wciskała we mnie pierniczki, krówki i
inne przeróżne wypieki domowej roboty. Byli bardzo mili i sympatyczni.
Zapomniałam nawet przez chwilę, że jestem w szpitalu, bo ich towarzystwo
odciągnęło mnie od rzeczywistości. Była to jedna z tych rodzin, która kochała
się ponad wszystko i zawsze zachowywała optymizm i dobry humor.
-Megan
zajrzę do Ciebie na wieczornym obchodzie – powiedziałam do
pacjentki
-Może
jednak zostaniesz z nami? – zapytała mama chorej – Nie spróbowałaś jeszcze racuszków
-Niestety
mam zebranie, ale chętnie spróbuję ich później. Do zobaczenia
Wyszłam z sali i zaniosłam kartę pacjentki do
recepcji po czym udałam się do sali konferencyjnej na spotkanie z ordynatorem
chirurgii. Gdy weszłam do środka zobaczyłam, że wszystkie miejsca są już zajęte
przez innych stażystów i rezydentów. Wolne było tylko jedno miejsce, które
zapewne należało do szefa. Dostrzegłam, że pod oknem stoi Jenny z Harry’m.
Omiotłam wzrokiem pomieszczenie, ale nigdzie nie zauważyłam Niall’a. Podeszłam
do przyjaciół i zapytałam:
-Widzieliście
Niall’a?
-Nie
– powiedziała Jenny
-Ja
też nie. Myślałem, że przyjdziecie tu razem – dodał Harry
-Wezwę
go przez pager, może zapomniał
-Nie
zapomniałby. Mają być przekąski, a tego by nie odpuścił
-Może
się spóźni
-On
się nie spóźnia - powiedziałam
-Może
coś go zatrzymało
-Pójdę
go poszukać – oznajmiłam
-Zaraz
zacznie się spotkanie. Będziesz mieć problemy
-Trudno
– machnęłam ręką i wyszłam
Niall się nigdy nie spóźniał, w przeciwieństwie do
mnie więc skoro dotarłam tam przed nim to coś musiało być nie tak. Gdy szłam po
korytarzu spotkałam dr Parkera, który akurat wychodził z jednej z sal.
-Jest
17.05. Zapomniałaś o spotkaniu Carter?
-Nie,
nie zapomniałam. Szukam Niall’a
-Jego
też nie ma na spotkaniu?! Powiedziałem przecież, że macie się tam pojawić
-Nie
ma go tam. Nie odpowiada na wezwania i nie widziałam go przez cały dzień
-Sprawdź
w Sali Pana Gordona. Horan miał się nim dzisiaj zajmować
-W
której sali leży?
-W
C37. Z resztą pójdę tam z tobą. Miałem do niego zajrzeć już wcześniej, ale
musiałem coś załatwić
Razem poszliśmy do sali Pana Gordona, która
znajdowała się na końcu korytarza. Drzwi były lekko uchylone. Doktor Parker je
popchnął i wszedł do środka, a ja zrobiłam to zaraz po nim. Zamarłam w
bezruchu, gdy zobaczyłam leżącego na podłodze Niall’a. W jego plecy wbity był
nóż. Fartuch miał cały zakrwawiony, a na podłodze była kałuża krwi. Parker
natychmiast się nad nim pochylił i sprawdził oddech.
-Horan
trzymaj się. Carter rusz się
Jego okrzyk przywrócił mnie do rzeczywistości.
Podbiegłam do ściany i wcisnęłam niebieski guzik, by wezwać grupę reanimacyjną.
Po chwili klęczałam już obok Niall’a.
-Horan
nie waż się umierać. Jego oddech jest ledwo wyczuwalny. Trzeba go zaintubować.
Przewróćmy go na bok
Pomogłam przewrócić Niall’a na prawy bok. Do Sali wpadły
pielęgniarki.
-Carter
odsuń się
Wykonałam jego polecenie, a on zaczął intubować Niall’a.
-Przenieśmy
go na nosze i zawieźmy na salę operacyjną. Tam go prześwietlimy. Nie chcę
tracić czasu
Pielęgniarki pomogły Parkerowi przenieść Niall’a.
-Carter
wezwij resztę waszej grupy i zawiadom jego rodziców. Będę Was informować o jego
stanie
Pobiegli na salę operacyjną, a ja zastałam sama w sali,
stojąc po jej środku w kałuży krwi. Jedyne o czym myślałam to to, czy dane mi
będzie jeszcze z nim porozmawiać i zobaczyć jego uśmiech. Stałam tam przez
jakiś czas i patrzyłam w kierunku, w którym zabrali Niall’a choć tak naprawdę
to niczego nie dostrzegałam. Byłam całkowicie przerażona.
Do Sali wpadła Jenny.
-Wendy,
właśnie się dowiedziałam. Jak się czujesz?
-Zabrali
go na operację i nie wiem czy go jeszcze zobaczę
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Chodź
do mnie – przytuliła mnie mocno – Będzie dobrze. Musisz się przebrać. Całe ubranie masz zakrwawione
-Nie,
muszę iść na blok operacyjny i czekać na informacje
-W
porządku. Pójdę tam z tobą
-Trzeba
poinformować jego rodziców
-Harry
już się tym zajął
Poszłyśmy razem na blok operacyjny i usiadłyśmy na podłodze
pod salą, w której operowany był Niall. Dołączyli do nas Harry, George i Josh.
Razem czekaliśmy, aż dr Parker wyjdzie i przekaże nam jakieś informacje. Niepewność
podczas czekania mnie dobijała. Chciałam wstać i wbiec na salę, by sprawdzić co
z Niall’em, ale wiedziałem, że inni mnie przed tym powstrzymają. Cisza, która
tam panowała była nie do zniesienia. W mojej głowie formułowały się najgorsze
możliwe scenariusze, które mogły się wydarzyć. To było jak udręka. Próbowałam
skierować swoje myśli w inną stronę, ale kiepsko mi to wychodziło.
Dwie godziny później z sali operacyjnej wyszedł dr
Parker.
-Żyje
– powiedział, a ja i Harry głęboko odetchnęliśmy – Ledwo żyje. Stracił bardzo dużo krwi. Cały czas ją uzupełniamy. Doktor
Barnett próbuje uratować jego nerkę. Nóż ją przebił
-Wygrzebie
się?
– zapytał Harry
-Najbliższe
godziny będą decydujące. Muszę wracać na salę, a wy wracajcie do pracy
-Ja
zostaję – powiedziałam stanowczo
-Ja
też się stąd nie ruszę – dodał Harry
-Dobrze.
Wasza dwójka może tu zostać, ale reszta musi wrócić na oddział. Zajmijcie się
ich pacjentami
Wrócił na salę, a Jenny podniosła się z podłogi.
-Będę
tu zaglądała – oznajmiła i poszła z George’m i Josh’em
na oddział.
Harry usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę, by
dodać mi otuchy.
-Boję
się o niego – powiedziałam i oparłam głowę na jego
ramieniu.
-Ja
też
-Nie
wiem co zrobię jak go stracę. Nie potrafię sobie nawet tego wyobrazić
-Będzie
dobrze…musi być dobrze - powiedział Harry.
-Zadzwoniłeś
do jego rodziców? - spytałam.
-Tak.
Przylecą tu jak najszybciej będą mogli
-Czemu
życie jest takie pokopane?
-Nie
mam pojęcia - oznajmił Harry.
-Szepnął
mi, że mnie kocha. Myślał, że śpię. Nie odpowiedziałam mu, bonie wiedziałam co
czuję, a teraz on…
-Już
wiesz? - zapytał Harry.
-Kocham
go. Kocham go najmocniej na świecie, a on jest operowany i nie wiadomo czy
przeżyje. Zrobiłabym wszystko, żeby tam nie leżał - powiedziałam.
-Musimy
wierzyć, że będzie dobrze. To jedyne co nam teraz pozostało. To i medycyna
Po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy, a Harry
mnie objął.
--------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy. Rozdział jest krótki, ale mam
nadzieję, że Wam się podobał. Postaram się wstawić następny w piątek, żeby Was
nie zamęczać tym co stanie się z Niall’em. Dziękuję za pozostawione przez Was
opinie @Mrs_Hazza94
Świetny rozdział. Byle do piątku. :)
OdpowiedzUsuń@happily_20
O Boże!! Niech mu tylko nic nie bedzie!! Niech sie z tego wygrzebie...musi no bo co wtedy zrobilaby Wendy??!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia wyczekuje next!
@JuliWieczorek :*
Nieee!!! Biedny Niall, mam nadzieję że wyzdrowieje
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
@hazza_9_
O jejku ! On musi przeżyć ! Zwłaszcza teraz gdy Wendy wie, że go kocha <3 czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńOmg rozdział boski! Aż miałam łzy w oczach :( czekam na piątek :)
OdpowiedzUsuń@61898_liam
JEJ CO ZA EMOCJONUJĄCY ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńNIALL LEŻĄCY W KAŁUŻY KRWI NIE!!!
Za dużo emocji
Stanowczo
Mam nadzieje, że nic nie będzie
Nie może
Zostaje mi czekać do piątku
Dużo weny
_@dominika1993_
Jejku jaki cudowny rozdzial ❤ oby z Niall'em bylo wszystko dobrze 😊 jak to czytalam to az łza mi się zakręciła
OdpowiedzUsuńno tego to się wie spodziewałam wow, z niecierpliwością czekam na next @niall_quad
OdpowiedzUsuńto mój pierwszy komentarz:0 dopiera nadgoniłam wszystkie rozdziały:0 czekam z nieciepliwością na nastepny:*love:*
OdpowiedzUsuńOMG ale emocjonujący rozdział dobrze że jutro będzie następny bo już się nie mogę doczekać :****
OdpowiedzUsuń@crazymofooss69