Rozdział 3
''Krok w przyszłość''
#Wendy
Minął
miesiąc od kiedy zaczęłam staż w szpitalu, a ja czułam się w nim jak w domu.
Może dlatego, że atmosfera była tam dużo lepsza. Szpital był dla mnie w pewnym
sensie ucieczką od życia rodzinnego. Mieszkałam z mamą. Przeprowadziła się do
Londynu razem za mną, gdy przyjechałam tu na studia choć ani ja, ani ona tego
nie chciałyśmy. Tata został w Chicago. Wolałabym, aby to on był tu ze mną.
Zawsze dogadywałam się z nim dużo lepiej niż z mamą. Mogłam mu powiedzieć o
wszystkim, wspierał mnie i pomagał nawet wtedy, gdy tego nie potrzebowałam.
Wszyscy w rodzinie nazywali mnie córeczką tatusia. Mama natomiast dogadywała
się lepiej z moją starszą siostrą - Nikki. Po jej stracie nasza rodzina
oddaliła się od siebie. Rodzice obwiniali się o jej śmierć. Ciągle się kłócili,
a ja miałam już tego wszystkiego dosyć i chciałam się wyprowadzić z domu.
Dlatego też wybrałam studia i staż w Londynie. Brakowało mi taty, bo widywałam
go tylko trzy razy w roku jednak nie mogłam wrócić na stałe do domu. To
przywróciłoby we mnie wspomnienia. Tak było lepiej.
Zbiegłam na
dół by zjeść śniadanie. Mama krzątała się po kuchni, choć nie było to jej
ulubione zajęcie. W domu w Chicago mieliśmy gosposię, która zajmowała się domem
i gotowaniem. Mama zajmowała się wydawaniem poleceń, spotkaniami z
przyjaciółkami i organizowaniem przyjęć dla śmietanki z naszej dzielnicy. Tata
tego nie lubił, ale kochał mamę więc się na to wszystko zgadzał.
-Mamo możemy
porozmawiać? – zapytałam.
-Tak. O co
chodzi? - spytała zaciekawiona mama.
-Powinnaś
wrócić do domu, do taty. Myślę, że już na to czas –
oznajmiłam.
-Więc nie
jestem Ci już potrzebna? – spytała mama.
-Jesteś i
bardzo Cię kocham, ale tata też Cię potrzebuję. Całymi dniami siedzisz tu sama
i zajmujesz się domem. W Chicago masz znajomych, prace, jest tam babcia i cała
reszta rodziny
-Dasz sobie
radę beze mnie? - zapytała.
-Jasne, że
tak – odpowiedziałam.
-Nie chcę
zostawiać Cię tu samej – stwierdziła mama.
-Nie będę
sama. Mam Jenny. Poza tym będę przyjeżdżać na święta i jak tylko znajdę czas.
Naprawdę dam sobie radę. Moje życie i tak toczy się w szpitalu. Mają tam bufet
więc nie umrę z głodu
Mama się uśmiechnęła,
ale na jej twarzy rysowało się zmartwienie. Wiedziałam, że nie chce zostawiać
mnie samej w Londynie, ale czułam, że obydwie potrzebujemy odpoczynku od nas
samych.
***
Tydzień
później mama wróciła do Chicago, a ja wreszcie zostałam sama. Następnego dnia
obudziłam się z bardzo dobrym humorem. Pogoda mi sprzyjała bo wreszcie wyszło
słońce i choć nadszedł już listopad to dzień był całkiem ciepły. Gdy weszłam do
szpitalnej szatni podbiegła do mnie uśmiechnięta Jenny i wykrzyknęła:
-Impreza
-Co? Gdzie?
Jak? - zapytałam przyjaciółkę.
-W piątek
wieczorem u Ciebie – oznajmiła Jenny.
-Ja nie
robię żadnej imprezy
-Masz
wolną chatę więc robisz. Zaprosimy innych stażystów i naszych znajomych. Będzie
okazja do lepszego poznania się i trochę się rozerwiemy. No dalej, zgódź się – poprosiła Jenny.
-No dobra,
niech Ci będzie - zgodziłam
się ale Jenny zrobiłaby imprezę nawet wtedy gdybym odmówiła
-Juhuu -
krzyknęła i zaczęła skakać z radości.
Do szatni
weszli chłopaki.
-Co Wam
tak wesoło? - spytał George.
-Organizujemy
imprezę. W piątek po dyżurze w domu u Wendy. Wszyscy jesteście zaproszeni.
Mieszka na Allison Road 13
-Świetnie.
Przyjdę na 100% - ucieszył się Harry
-My też
wpadniemy - powiedzieli
George i Josh machając głowami z wyraźnym zadowoleniem.
-A ty Niall?
– zapytałam.
-Zastanowię
się
-Przyjdzie
- odparł Harry -
A jak nie to go zaciągnę
-W takim
razie jesteśmy umówieni
Do szatni
wszedł Doktor Parker:
-Ruszajcie
się. Nie płacą Wam za nażeranie się - warknął na Horana, który
pochłaniał pączka - Pary na dziś Baker - Cuthbert, Styles - Shelley,
Carter - Horan - w moim gardle pojawiła się ogromna gula -
Dziś przyjmujecie przypadki chirurgiczne, a co za tym idzie kilkoro z Was
będzie miało szczęście i załapie się pewnie na jakąś operacje. Para, która dziś
poradzi sobie najlepiej w piątek wykona operacje, więc nie guzdrać się i do
roboty
Zjechaliśmy na dół i wyszliśmy przed
Izbę Przyjęć. Czekając na karetkę musieliśmy założyć fartuchy ochronne
(zawiązywane z tyłu) i rękawiczki.
-Mógłbyś? -
spytałam Niall'a wskazując na plecy.
-Tak -
poczułam jak delikatnie zawiązuje sznurki z tyłu.
- Po
raz pierwszy jesteśmy razem w parze
– oznajmiłam.
-Zgadza się –
potwierdził Niall.
-Fajnie
byłoby wygrać piątkową operacje –
powiedziałam.
-Byłoby
nieźle – potwierdził Horan.
Na miejsce
podjechała karetka.
-Horan i
Carter ta jest wasza - rzucił doktor Parker.
Podbiegliśmy
do ratowników, którzy pokrótce opisali Nam stan pacjentki.
-Cheryl
Scott, 23 lata, otwarte złamanie kości udowej, sporo zadrapań i kilka rozcięć.
Ma pełno siniaków. Podobno spadła ze schodów
-Zrobimy
tomografie, rentgen i wezwijmy ortopedę - krzyknął Horan - Mam
nadzieję, że nie ma uszkodzonej tętnicy udowej
Prześwietlenie
wykazało, że w środku jest kilka odłamków. Na szczęście tętnica była cała
jednak konieczna będzie operacja, by usunąć odłamki i wkręcić tytanowe śruby.
Przygotowaliśmy pacjentkę do operacji i sami się do niej umyliśmy. Razem z nami
operował ortopeda doktor McKenzie. Zabieg trwał 5,5 godziny. Po operacji
przewieźliśmy pacjentkę na sale, a sami zeszliśmy do bufetu.
-Udało nam
się - powiedziałam - Zaliczyliśmy salę operacyjną
-Tak,
było extra
-Myślisz,
że sama spadła ze schodów? –
spytałam Niall’a - Bo ja nie sądzę
-Też mi
się tak wydaje – oznajmił Horan.
-Wygląda
jakby ktoś ją bił
-Jeżeli
ona nie wniesie oskarżenia na policję to my mamy związane ręce
-Chciałabym
jakoś pomóc – powiedziałam.
-Ja też dodał Niall.
Do naszego
stolika dosiedli się George i Harry. Obaj mieli wkurzone miny.
-Co jest? –
zapytałam.
-Pacjent
Nam zszedł - odrzekł Harry.
-I koniec
marzeń o operacji w piątek - dodał George.
-A my
jesteśmy po udanej operacji – oznajmiłam.
-Nienawidzę
Was - rzucił Harry.
Doktor
Parker wezwał nas przez pager więc ruszyliśmy na górę.
-Operację
w piątek wykona Carter i Horan. Gratuluję dzisiejszego zabiegu, nieźle się
spisaliście
Spojrzałam
na Niall'a i uśmiechnęłam się. O dziwo odwzajemnił uśmiech wystawiając swą piękną
białą klawiaturę na wierzch.
-Jeszcze
jedno – dodał Parker - Horan i Carter mąż pani Scott chce z wami
porozmawiać
Poszłam z
Niall'em do sali gdzie leżała nasza pacjentka, a jej mąż do nas wyszedł.
-Dzień
dobry. Jestem doktor Carter, a to doktor Horan. Zajmujemy się pańską żoną
-Co z
nią? – zapytał mąż pacjentki.
-Musieliśmy
wkręcić w jej nogę kilka tytanowych śrub. Jest bardzo poobijana. Ma wiele
rozcięć i siniaków. Czeka ją rehabilitacja i długi wypoczynek – powiedziałam.
-Ale
spadła tylko ze schodów – oznajmił
mąż pacjentki.
-Tylko? -
krzyknął Niall.
-Siniaki u Pana
żony powstały już wcześniej. Nie podczas upadku – powiedziałam.
-Sugerujecie,
że to moja wina?
-Jak
długo ją tłuczesz? - krzyczał Niall - Co zrobisz następnym
razem, zabijesz ją?
-Niall - powiedziałam - Chodź
już
-Zrobiłeś sobie z niej worek treningowy? – kontynuował Niall.
-Zrobiłeś sobie z niej worek treningowy? – kontynuował Niall.
Horan nie
zamierzał odpuścić. Chwyciłam mocno jego rękę i pociągnęłam go za sobą do
szatni.
-Nie możesz
na Niego krzyczeć – oznajmiłam.
-Ktoś
powinien coś zrobić – warknął Niall.
-Wiem. Ale w
ten sposób jej nie pomożesz
-Powinienem
mu przywalić – oświadczył Horan.
-I co by to
dało? – spytałam - Jeszcze wyrzucili by Cię ze stażu
-Nienawidzę
damskich bokserów - rzucił Niall.
-Ja też.
Spróbuję porozmawiać jutro z Panią Scott - oznajmiłam - Może uda mi się ją przekonać, by
wniosła oskarżenie o pobicie na policję
-Dzięki – powiedział
Niall.
-Nie ma za
co. Musisz ochłonąć bo jesteś wściekły. Idź do domu, a ja jakoś Cię wytłumaczę –
oznajmiłam.
-Nie trzeba
-Chyba
jednak tak. Widzimy się w piątek - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
-Wendy
- krzyknął
Niall, gdy otworzyłam drzwi.
-Tak? - spytałam.
-Dzięki - powiedział Niall.
Kiwnęłam
głową i wyszłam zostawiając Niall'a samego.
----------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to zostawcie swój user w zakładce powiadomienia. Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie komentarze bo to mnie bardzo motywuję ILY <3