Witaj!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 3

Rozdział 3


''Krok w przyszłość''


#Wendy

Minął miesiąc od kiedy zaczęłam staż w szpitalu, a ja czułam się w nim jak w domu. Może dlatego, że atmosfera była tam dużo lepsza. Szpital był dla mnie w pewnym sensie ucieczką od życia rodzinnego. Mieszkałam z mamą. Przeprowadziła się do Londynu razem za mną, gdy przyjechałam tu na studia choć ani ja, ani ona tego nie chciałyśmy. Tata został w Chicago. Wolałabym, aby to on był tu ze mną. Zawsze dogadywałam się z nim dużo lepiej niż z mamą. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim, wspierał mnie i pomagał nawet wtedy, gdy tego nie potrzebowałam. Wszyscy w rodzinie nazywali mnie córeczką tatusia. Mama natomiast dogadywała się lepiej z moją starszą siostrą - Nikki. Po jej stracie nasza rodzina oddaliła się od siebie. Rodzice obwiniali się o jej śmierć. Ciągle się kłócili, a ja miałam już tego wszystkiego dosyć i chciałam się wyprowadzić z domu. Dlatego też wybrałam studia i staż w Londynie. Brakowało mi taty, bo widywałam go tylko trzy razy w roku jednak nie mogłam wrócić na stałe do domu. To przywróciłoby we mnie wspomnienia. Tak było lepiej. 

Zbiegłam na dół by zjeść śniadanie. Mama krzątała się po kuchni, choć nie było to jej ulubione zajęcie. W domu w Chicago mieliśmy gosposię, która zajmowała się domem i gotowaniem. Mama zajmowała się wydawaniem poleceń, spotkaniami z przyjaciółkami i organizowaniem przyjęć dla śmietanki z naszej dzielnicy. Tata tego nie lubił, ale kochał mamę więc się na to wszystko zgadzał.

-Mamo możemy porozmawiać? – zapytałam.
-Tak. O co chodzi? - spytała zaciekawiona mama.
-Powinnaś wrócić do domu, do taty. Myślę, że już na to czas – oznajmiłam.
-Więc nie jestem Ci już potrzebna? – spytała mama.
-Jesteś i bardzo Cię kocham, ale tata też Cię potrzebuję. Całymi dniami siedzisz tu sama i zajmujesz się domem. W Chicago masz znajomych, prace, jest tam babcia i cała reszta rodziny 
-Dasz sobie radę beze mnie? - zapytała.
-Jasne, że tak – odpowiedziałam.
-Nie chcę zostawiać Cię tu samej – stwierdziła mama.
-Nie będę sama. Mam Jenny. Poza tym będę przyjeżdżać na święta i jak tylko znajdę czas. Naprawdę dam sobie radę. Moje życie i tak toczy się w szpitalu. Mają tam bufet więc nie umrę z głodu 

Mama się uśmiechnęła, ale na jej twarzy rysowało się zmartwienie. Wiedziałam, że nie chce zostawiać mnie samej w Londynie, ale czułam, że obydwie potrzebujemy odpoczynku od nas samych.


***


Tydzień później mama wróciła do Chicago, a ja wreszcie zostałam sama. Następnego dnia obudziłam się z bardzo dobrym humorem. Pogoda mi sprzyjała bo wreszcie wyszło słońce i choć nadszedł już listopad to dzień był całkiem ciepły. Gdy weszłam do szpitalnej szatni podbiegła do mnie uśmiechnięta Jenny i wykrzyknęła:

-Impreza
-Co? Gdzie? Jak? - zapytałam przyjaciółkę.
-W piątek wieczorem u Ciebie – oznajmiła Jenny.
-Ja nie robię żadnej imprezy
-Masz wolną chatę więc robisz. Zaprosimy innych stażystów i naszych znajomych. Będzie okazja do lepszego poznania się i trochę się rozerwiemy. No dalej, zgódź się – poprosiła Jenny.
-No dobra, niech Ci będzie - zgodziłam się ale Jenny zrobiłaby imprezę nawet wtedy gdybym odmówiła
-Juhuu - krzyknęła i zaczęła skakać z radości.

Do szatni weszli chłopaki.

-Co Wam tak wesoło? - spytał George.
-Organizujemy imprezę. W piątek po dyżurze w domu u Wendy. Wszyscy jesteście zaproszeni. Mieszka na Allison Road 13
-Świetnie. Przyjdę na 100% - ucieszył się Harry
-My też wpadniemy - powiedzieli George i Josh machając głowami z wyraźnym zadowoleniem.
-A ty Niall? – zapytałam.
-Zastanowię się
-Przyjdzie - odparł Harry - A jak nie to go zaciągnę
-W takim razie jesteśmy umówieni

Do szatni wszedł Doktor Parker:
-Ruszajcie się. Nie płacą Wam za nażeranie się - warknął na Horana, który pochłaniał pączka - Pary na dziś Baker - Cuthbert, Styles - Shelley, Carter - Horan - w moim gardle pojawiła się ogromna gula - Dziś przyjmujecie przypadki chirurgiczne, a co za tym idzie kilkoro z Was będzie miało szczęście i załapie się pewnie na jakąś operacje. Para, która dziś poradzi sobie najlepiej w piątek wykona operacje, więc nie guzdrać się i do roboty

 Zjechaliśmy na dół i wyszliśmy przed Izbę Przyjęć. Czekając na karetkę musieliśmy założyć fartuchy ochronne (zawiązywane z tyłu) i rękawiczki.

-Mógłbyś? - spytałam Niall'a wskazując na plecy.
-Tak - poczułam jak delikatnie zawiązuje sznurki z tyłu.
Po raz pierwszy jesteśmy razem w parze – oznajmiłam.
-Zgadza się – potwierdził Niall.
-Fajnie byłoby wygrać piątkową operacje – powiedziałam.
-Byłoby nieźle – potwierdził Horan.

Na miejsce podjechała karetka.

-Horan i Carter ta jest wasza - rzucił doktor Parker.

Podbiegliśmy do ratowników, którzy pokrótce opisali Nam stan pacjentki.

-Cheryl Scott, 23 lata, otwarte złamanie kości udowej, sporo zadrapań i kilka rozcięć. Ma pełno siniaków. Podobno spadła ze schodów
-Zrobimy tomografie, rentgen i wezwijmy ortopedę - krzyknął Horan - Mam nadzieję, że nie ma uszkodzonej tętnicy udowej

Prześwietlenie wykazało, że w środku jest kilka odłamków. Na szczęście tętnica była cała jednak konieczna będzie operacja, by usunąć odłamki i wkręcić tytanowe śruby. Przygotowaliśmy pacjentkę do operacji i sami się do niej umyliśmy. Razem z nami operował ortopeda doktor McKenzie. Zabieg trwał 5,5 godziny. Po operacji przewieźliśmy pacjentkę na sale, a sami zeszliśmy do bufetu. 

-Udało nam się - powiedziałam - Zaliczyliśmy salę operacyjną
-Tak, było extra
-Myślisz, że sama spadła ze schodów? – spytałam Niall’a - Bo ja nie sądzę
-Też mi się tak wydaje – oznajmił Horan.
-Wygląda jakby ktoś ją bił
-Jeżeli ona nie wniesie oskarżenia na policję to my mamy związane ręce
-Chciałabym jakoś pomóc – powiedziałam.
-Ja też dodał Niall.

Do naszego stolika dosiedli się George i Harry. Obaj mieli wkurzone miny.

-Co jest? – zapytałam.
-Pacjent Nam zszedł - odrzekł Harry.
-I koniec marzeń o operacji w piątek - dodał George.
-A my jesteśmy po udanej operacji – oznajmiłam.
-Nienawidzę Was - rzucił Harry.

Doktor Parker wezwał nas przez pager więc ruszyliśmy na górę.

-Operację w piątek wykona Carter i Horan. Gratuluję dzisiejszego zabiegu, nieźle się spisaliście

Spojrzałam na Niall'a i uśmiechnęłam się. O dziwo odwzajemnił uśmiech wystawiając swą piękną białą klawiaturę na wierzch.

-Jeszcze jedno – dodał Parker - Horan i Carter mąż pani Scott chce z wami porozmawiać

Poszłam z Niall'em do sali gdzie leżała nasza pacjentka, a jej mąż do nas wyszedł.

-Dzień dobry. Jestem doktor Carter, a to doktor Horan. Zajmujemy się pańską żoną
-Co z nią? – zapytał mąż pacjentki.
-Musieliśmy wkręcić w jej nogę kilka tytanowych śrub. Jest bardzo poobijana. Ma wiele rozcięć i siniaków. Czeka ją rehabilitacja i długi wypoczynek – powiedziałam.
-Ale spadła tylko ze schodów – oznajmił mąż pacjentki.
-Tylko? - krzyknął Niall.
-Siniaki u Pana żony powstały już wcześniej. Nie podczas upadku – powiedziałam.
-Sugerujecie, że to moja wina?
-Jak długo ją tłuczesz? - krzyczał Niall - Co zrobisz następnym razem, zabijesz ją?
-Niall - powiedziałam - Chodź już
-Zrobiłeś sobie z niej worek treningowy? – kontynuował Niall.

Horan nie zamierzał odpuścić. Chwyciłam mocno jego rękę i pociągnęłam go za sobą do szatni.

-Nie możesz na Niego krzyczeć – oznajmiłam.
-Ktoś powinien coś zrobić – warknął Niall.
-Wiem. Ale w ten sposób jej nie pomożesz
-Powinienem mu przywalić – oświadczył Horan.
-I co by to dało? – spytałam - Jeszcze wyrzucili by Cię ze stażu
-Nienawidzę damskich bokserów - rzucił Niall.
-Ja też. Spróbuję porozmawiać jutro z Panią Scott - oznajmiłam - Może uda mi się ją przekonać, by wniosła oskarżenie o pobicie na policję
-Dzięki – powiedział Niall.
-Nie ma za co. Musisz ochłonąć bo jesteś wściekły. Idź do domu, a ja jakoś Cię wytłumaczę – oznajmiłam.
-Nie trzeba
-Chyba jednak tak. Widzimy się w piątek - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
-Wendy - krzyknął Niall, gdy otworzyłam drzwi.
-Tak? - spytałam.
-Dzięki - powiedział Niall.


Kiwnęłam głową i wyszłam zostawiając Niall'a samego.




----------------------------------------------------------

Przepraszam za błędy. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to zostawcie swój user w zakładce powiadomienia. Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie komentarze bo to mnie bardzo motywuję ILY <3